-

re-or

Churchilla walka ze złem, czyli o wizycie w metrze

Zabieram się za ten wpis od paru dni, aż w końcu się wyprodukowałem. Mało mam niestety czasu, nawet na to, by odnosić się do komentarzy pod wcześniejszymi tekstami, a odnoszenie się do nich po paru dniach jakoś nie uchodzi w moim mniemaniu. Stąd dziękuję wszystkim, którzy zostawiają jakiś ślad pod tymi wpisami i przepraszam, że nie ciągnę dyskusji, bo te na pewno byłby ciekawe.

Wracając do tego Churchilla. On ostatnio często chodzi po głowie; chyba nie tylko mi. I to jest dość zaskakujące, bo normalnie nie mam zbyt wielu powodów, by czynić jakieś analizy owej persony. No ale ostatnio mi ten Churchill wyłazi spod każdego kamienia.

Np szykuję tekst o wsparciu militarnym Zachodu dla Polski w latach 1919-1921, gdzie skupiam się na wątku lotnictwa. To fascynujące jak to się odbywało, ale nie uprzedzam faktów. I tam mi ten Churchill wyłazi. I tak dalej, i temu podobne.

Jest też oczywiście niesławne Gallipoli, którego znaczenie, to prawdziwe, ostatnio podniósł Stalagmit. Ale jest też tak zwana sztuka filmowa. Np na przestrzeni dosłownie paru miesięcy ubiegłego roku pojawiły się dwa filmy z tak zwanej najwyższej półki. One łącznie zdobyły dwa Oskary, w tym za rolę pierwszoplanową męską Gary'ego Oldmana, że pomniejszych laurów nie wymienię. Mamy więc zatem naprawdę wielkie kino. Chodzi oczywiście o filmy Dunkierka i Czas mroku. Oba w oparciu o to samo wydarzenie.

Dunkierkę oglądałem parę miesięcy temu, więc z pewnego dystansu mogę napisać ledwie kilka zdań. To film ponury i to bardzo. Pamiętam, że nie ma w nim niemal wcale muzyki filmowej, a już na pewno nie ma jej w scenach batalistycznych, co dodaje mroku i okrucieństwa. Mimo, że krew nie leje się jakoś szczególnie, jak choćby w innym słynnym filmie Szeregowiec Ryan, gdzie mięcho lata po plażach Normandii niczym w klasycznym slash-horrorze. Sama Dunkierka jest pusta i gdyby przelatywały po jej ulicach te znane z westernów kupy krzaków (te z pustyń Nevady i Teksasu), to nikt by się nie zdziwił. Co ciekawe z filmu zupełnie nie dowiemy się dlaczego Niemcy, którzy są naprawdę blisko i niby mogą zrobić co chcą, w tym zetrzeć cały korpus na miazgę, jakoś tego nie robią.

Mamy w nim kilka wątków indywidualnych historii, w tym pewnego Francuza, który fartem i fortelem załapał się na jeden z okrętów ewakuujących brytyjski korpus z plaż Dunkierki. No cóż, nie miał on lekko jak to się wydało. Tyle mogę napisać.

 

Zupełnie na świeżo natomiast jestem po filmie Czas mroku. To jest film niby o Churchillu, ale tak naprawdę o Imperium. Opowiada on o ledwie kilkunastu dniach z jego historii, tych właśnie między wtargnięciem Wehrmachtu do Beneluxu, a ewakuacją korpusu brytyjskiego. Film ma, jak nam próbują to powiedzieć rozmaici recenzenci i tak zwani fachowcy, opowiedzieć o człowieku, który stoi przed nieludzkimi wysiłkami. A w istocie stoi przed wyborem między złem - separatystyczny pokój z Hitlerem - a dobrem - czyli walką do upadłego. Mimo, że wiemy od początku jak to się skończy, i że Churchill wybierze dobro, to jesteśmy co i rusz zmuszani do trzymania za niego kciuków. Żeby przypadkiem coś nie poszło nie tak. I ku temu są uruchamiane wszystkie znane z filmów formuły.

Jest więc "zły" Chamberlain. Nieudacznik i kunktator, który jest gotów porzucić cały świat na pastwę Nazistów. Mamy też opowiedziane wszystkie błędy i wypaczenia Churchilla, w tym owo Gallipoli, o których opowiada nam Chamberlain, więc wiemy, że to pomówienia. Sam Churchill zaś to taki trochę safanduła, choleryk, alkoholik. No i bufon, który ani nigdy sam nie zrobił choćby kanapki, ani nawet metrem nie jechał. Ale to już czysta kokieteria, bo o tym wszystkim nie mówi nam już Chamberlain, ale sam Churchill. To metro jeszcze zresztą za jakiś czas wróci. Wszystko to buduje sympatię do pana Winstona.

Mamy też przedstawioną pozycję Wielkiej Brytanii jako petenta USA, a wiemy przecież, że cały ten Roosevelt to kreatura jeszcze gorsza niż Chamberlain. Współczujemy więc zarówno Churchillowi jak i samej Wielkiej Brytanii, że ona tak osamotniona i biedna musi stawiać czoła potędze Rzeszy. Mimo, że gdzieś pod skórą czujemy, że potrafi być pan Winston bezwzględny, ale wiemy, że jest dobry, i że ta bezwzględność to taka bezwzględność a'la Batman. I tak ten film się toczy.

 

Co z filmu wiemy poza tym? Np że gabinet wojenny JKM liczył 5 (pięciu) ministrów, co z dzisiejszej perspektywy nie mieści się - jak to się mówi - w pale. Oraz że WB kupowała w USA samoloty, na które to kredyt zaciągała w samych USA. No i co najważniejsze, że to nie było tak, że premierem miał być Churchill, a więc woja i koniec. Churchill zresztą osobiście gardzący Hitlerem jest nawet gotów odrzucić osobiste emocje i jednak pójść na opcję pokojową. No ale któregoś dnia zapragnął dowiedzieć się czego naprawdę pragnie lud i po raz pierwszy wsiada do metra, by wysłuchać jego głosu. W filmie naprawdę jest taka scena i to potraktowana całkiem serio. Jedna z najważniejszych osób na świecie podejmuje jedną z najważniejszych decyzji swoich czasów po rozmowie z ludem w metrze. A była tam mała dziewczynka, która powiedziała, że chce walczyć do końca. Była też jakaś stateczna pani, był też młody Pan Murzyn. Wszyscy zgodnie potwierdzają - premierze - walczmy! Scena niczym z życiorysu Lenina. To już baśń o Lechu, Czechu i Rusie brzmi wiarygodniej, ale reżyser, mimo że próbuje wykreować obraz niby skrajnie realistyczny, to mimo to wali nam taką sceną po oczach. To się nie mieści w pale jeszcze bardziej niż 5 ministrów w gabinecie wojennym.

Wróćmy jednak do samej ewentualnej alternatywy dla Churchilla. Z filmu dowiadujemy się, że toczą się jakieś zakulisowe podchody pod układ pokojowy z Rzeszą, i że stoją za tym Włochy. No ale Churchill się uparł i będzie jednak wojna. Na marginesie toczy się kwestia ewakuacji Dunkierki, którą ma osłaniać skazany na pożarcie (skazany przez Churchilla) garnizon Calais. On pełni taką rolę mini-Gallipoli. Mini, bo jednak ofiar mniej, no i tym razem to jednak rodowici Anglicy, ale poza tym ma on po prostu odciągnąć uwagę otoczenia od spraw ważniejszych i jedynie pozorować pewne działania.

 

Czego z filmu się nie dowiadujemy? Po prostu cała narracja stoi na głowie. To nie było tak, że najpierw musiała zapaść decyzja "Churchill czy Chamberlain", a z niej wynikać miała konsekwencja "wojna czy pokój". Było dokładnie odwrotnie. To tak jakby zapytać dziecko dlaczego zimą jest zimno, i ono zwykle odpowiada, "bo pada śnieg". Film stawia właśnie taką fałszywą i naiwną tezę. W rzeczywistości natomiast najpierw było do ustalenia czy z Hitlerem walczyć, czy się układać (a walczyć później). I od tego zależało czy postawimy na Chamberlaina, czy na Churchilla, który na wojnę jest w sam raz. Sprawdził się w wojnie poprzedniej przecież.

Nie dowiadujemy się też oczywiście dlaczego to niemieckie dywizje nie zmiotły jednak do morza korpusu w Dunkierce, bo też nie wiemy nic na temat woli Hitlera, by się z WB ułożyć. A to jest wątek oczywisty i to głównie z tego powodu, jako gest dobrej woli, Hitler wstrzymał się przed zniszczeniem armii brytyjskiej. Przeliczył się, ale to już inna kwestia. Wtedy faktem było, że wojna z Anglią była mu kompletnie nie na rękę i nie była zgodna z jego doktryną. Na to jest mnóstwo poszlak, a nawet dowodów. To dlatego Chamberlain do końca był w grze. Gdyby bowiem WB otrzymała atrakcyjną ofertę i mocne gwarancje od Hitlera, i gdyby USA odmówiły wsparcia (jak to się fałszywie w filmie pokazuje), to pokój by był. Tuż po usunięciu Churchilla z fotela premiera. No ale nie od tego są filmy oscarowe, żeby opowiadać jak było naprawdę.



tagi: imperium  wojna  film  churchill 

re-or
15 listopada 2018 11:39
17     3092    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

atelin @re-or
15 listopada 2018 11:54

Do tego miejsca doczytałem:

"On ostatnio często chodzi po głowie; chyba nie tylko mi. I to jest dość zaskakujące, bo normalnie nie mam zbyt wielu powodów, by czynić jakieś analizy owej persony. No ale ostatnio mi ten Churchill wyłazi spod każdego kamienia."

I tutaj włącza mi się czerwona lmpka z tyłu głowy: to Chrystus mówił o Kościele pod każdym kamieniem...

Pani/Panie re-or, kim jesteś?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @atelin 15 listopada 2018 11:54
15 listopada 2018 12:07

Weź przestań, gość coś napisał, a ty od kamienia do Kościoła doszedłeś...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @re-or
15 listopada 2018 12:08

Churchill był o tyle potrzebny na wojnę, że wiadomo było iż życie ludzkie obchodzi go średnio i nie ma on wahań

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 15 listopada 2018 12:08
15 listopada 2018 12:27

Szlag mnie zaraz trafi. Na końcu zdania stawia się kropkę, co się Panu rzadko zdarza. A Pan Jezus nie mówił, że Kościół mój jest pod każdym kamieniem?

zaloguj się by móc komentować

bolek @re-or
15 listopada 2018 12:36

"To film ponury i to bardzo."

To jest przede wszystkim straszny gniot propagandowy :/ Zmęczyłem się niemożebnie na seansie. Niestety młodzież zachwycona.

"Co ciekawe z filmu zupełnie nie dowiemy się dlaczego Niemcy, którzy są naprawdę blisko i niby mogą zrobić co chcą, w tym zetrzeć cały korpus na miazgę, jakoś tego nie robią."

Dawno ten film widziałem i mogę się mylić, ale w tym filmie Niemcy w ogóle są "wirtualni".

zaloguj się by móc komentować

betacool @re-or
15 listopada 2018 13:47

Rzeczywiście tam są jedynie bezosobowe niemieckie samoloty i niemieckie strzały znikąd.

Ale za to szef Churchill mało skłonny do straty dużych statków rekwiruje setki małych prywatnych łódek co ich prywatnych właścicieli wprawia w taki egzalt, że sami masowo płyną przez kanał, by ratować swoich chłopaków, którzy wracają okrutnie mentalnie sponiewierani, bo przecież bronili pokoju puszczając bąki że strachu.

Po powrocie ze zdziwieniem stwierdzają, że rodacy fundują im piwo i że chyba jednak wstydu nie było... 

 

zaloguj się by móc komentować

Caine @re-or
15 listopada 2018 17:25

Prawdziwą biegłość Churchilla trudno przenieść na ekran - umiejętność wynajdywania sojuszników do umierania za Imperium.

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @atelin 15 listopada 2018 11:54
15 listopada 2018 18:01

Raczej kim jest atelin? Skoro nie doczytwaszy nawet do połowy, ma już wyrobione zdanie. Zapewne geniuszem telepatą. Tylko nie patrafi wcelować tej telepatii we właściwą głowę. Bo tekst jest świetny. Żałuj pan, żeś go nie doczytał.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @re-or
15 listopada 2018 18:17

Tekst bardzo ważny. Wczoraj obejrzałem tę ciemną godzinę. Dla mnie nie było to może najciemniejsza godzina oglądania, ale miałem zabawę z przebijaniem się przez nawijkę propagadnową. Film zresztą jest zrobiony perfekcyjnie. Propaganda (propaganda kłamstwa i manipulkacji) wyłazi tam wszędzie, uszami i nosami, i z otwieranych konserw i z cuchnących kibli, ale trzeba coś wiedzieć na temat historii, żeby zobaczyć ten masowy wyciek ściemy. Tylko jeden błąd popełnili twórcy, niewłaściwy tytuł, powinno być: "Jak skłamać pokazując prawdę - przeważnie". Bo jednak Galipoli wypomina Churchillowi nie tylko Czamberlejn, ale również His Majesty i jeszcze parę osób. I nie tylko Gallipoli. Jest powiedziano wprost: "Churchill to niebezpieczny chałturnik. Ale za to jaki sympatyczny? Popatrzcie państwo sami, chętnie łapkę poda... Taki prosiaczek."

Żona nazywa go świnią, ale z jaką czułością. Z tym metrem to jest ściema. Tu: https://www.thewrap.com/darkest-hour-winston-churchill-sneak-off-london-underground-subway/   Steve Pond z TheWrap pisze, że to jest nieprawda, ale Churchill faktycznie szlajał się po Londynie. Scenarzyści dostali zatem zlecenie na politagitkę, by wobec planowanej wojny z Putinem tchnąć w lud brytyjskich miast i wsi, (przede wszsytkim kolorowy, z dawnych kolonii - w filmie b. sympatyczny Marcus Peters, który cytuje Horacego, czy cóś w tym stylu), by tchnąć w nich wiarę w swoich polityków, którzy będą ich wysyłali na pewną śmierć. Ze zlecenia wywiązali się wzorowo, jak to opiewał ich czek, przekształcając tajemnicze wypady p. Winstona, zapewne po półlitra, względnie w innych celach poznawczych, w bratanie się z ludem i zapożyczanie od niego ducha heroicznego. 

Cytat po angielsku: "TheWrap put the question to “Darkest Hour” screenwriter Anthony McCarten, who not only wrote the screenplay but has published a companion history book about the events of May, 1940 — and in the book, he does not describe the scene in the Underground.

And McCarten admitted that no, it probably did not happen. But something like it might well have. “This is the kind of thing he did right through the war,” said McCarten of Churchill. “He would go AWOL, disappear and pop up somewhere in London with ordinary people, to find out what they were thinking. So that scene was drawn from deep research, but we have no record that it happened."

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @re-or
15 listopada 2018 18:33

Apropos, właśnie Macierewicz mówi w Trwami i RM. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @re-or
15 listopada 2018 18:44

Ja pierniczę, Macierewicz czyta Maciejewskiego. Tako rzecze MM: Traktat ryski nie wykorzystał zwycięstaw warszawskiego i nadniemeńskiego. Zapewnił względne bezpieczeństwo na wschodzie, ale rozpoczął odliczanie czasu do agresji moskiewskiej na Polskę. 

Sorry za trolactwo, ale nie mogłem sobie podarować.  

zaloguj się by móc komentować

atelin @stanislaw-orda 15 listopada 2018 17:54
16 listopada 2018 13:05

Nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na "ty". 

Owszem, piję cały czas, a ty przestań osiejukować.

zaloguj się by móc komentować

re-or @bolek 15 listopada 2018 12:36
16 listopada 2018 18:35

Fakt. Są tylko jakieś samoloty i latające kule.

zaloguj się by móc komentować

re-or @betacool 15 listopada 2018 13:47
16 listopada 2018 18:38

Z tą emfazą to w Czasie mroku akurat jest nie bardzo, bo Churchill dostaje wścieku jak się dowiaduje, że lud mało chętnie reaguje na jego "prośbę". Natomiast w Dunkierce rzeczywiście emfaza i poczucie obowiązku jest. I chyba głównie tym się te filmy różnią.

No i oczywiście że wstydu nie było. Oni raczej nie wiedzą co to wstyd.

zaloguj się by móc komentować

re-or @Magazynier 15 listopada 2018 18:17
16 listopada 2018 18:41

Z tym metrem oczywiste, że to śmierdzi na kilometr. To tak jakby w środek misternej, realnie wyglądającej intrygi wsadzić wilka przebranego za babcię licząc, że Czerwony Kapturek się nie kapnie. Tylko, że on się rzeczywiście nie kapnął, więc i takie łopatologiczne bzdury w filmach uchodzą za autentyczne.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @re-or 16 listopada 2018 18:41
16 listopada 2018 21:04

Niech każdy Czerwony Kapturek mówi za siebie ;-) Bo Czarny Kapturek kapnął się od razu. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować